sobota, 27 września 2014

Taxidermia (2006) reż. György Pálfi

   Palfiego poznałem przypadkiem przy okazji Czkawki, która przypadła mi do gustu. Już wtedy wiedziałem, że mam ochotę dalej poznawać twórczość tego pana, a Taxidermia jako głośny tytuł wydawała się naturalnym wyborem. Trochę trwało nim się do niej dobrałem.

OPIS:

   Historia trzech pokoleń mężczyzn. Żołnierza maniaka seksualnego, jego syna miłośnika wielkich kotów i jedzenia, a także wnuka preparatora zwierząt, marzącego o nieśmiertelności.


   Świry, penisy, zboczeńcy, flaki, rzygi, gówno, obrzydliwości. Mniej więcej tak można streścić ten film. Ja dałem radę obejrzeć pierwsze trzydzieści minut i uznałem, że wystarczy. I choćby nie wiem jakie wspaniałe walory miał ten film, to nie będę sobie rył psychiki.

   Po pół godzinie nie powinienem zasadniczo się wypowiadać, ale coś tam widziałem, więc mogę pochwalić zdjęcia. Są naprawdę niezłe, ciekawe, nawet powiedziałbym innowacyjne. Tak jak w przypadku wspomnianej wyżej Czkawki widać, że Palfi wnosi do kina węgierskiego świeżość. Tym razem mnie obrzydził, ale spróbuję jeszcze innych jego filmów, bo potencjał facet ma spory.

   Taxidermia, przynajmniej jej początek, ma też unikatowy klimat. Ponure otoczenie bohatera, bieda, wszechogarniające zepsucie, dobrze uzupełniają to zdjęcia, szare i ciemne, a także posępna muzyka. Wszystko to daje przygnębiający obraz i świadczy o sporych umiejętnościach reżysera i jego współpracowników.

   To nie jest film dla każdego.

Krótkie info. In memoriam Miklós Jancsó - przegląd kina węgierskiego

   Dla miłośników twórczości Jancsó podaję informację o przeglądzie jego filmów w łódzkim kinie Charlie w dniach 3-5 X b.r. Tutaj więcej info:

In memoriam Miklós Jancsó - przegląd kina węgierskiego

sobota, 6 września 2014

Dom pod czerwoną latarnią (Egy Erkölcsös éjszaka) 1977 reż. Károly Makk

   Trochę tu ostatnio zaniedbałem Kociołek, bo było dużo pracy, wódy i innych zajęć. Żeby przerwać ten marazm podzielę się garścią wrażeń po ostatnim seansie Domu pod czerwoną latarnią.

   Jak już mówiłem, miałem ostatnio sporo pracy, m.in. mam na myśli naukę węgierskiego. (Taaa, znowu zacząłem). Dla praktyki odpaliłem sobie właśnie Dom pod czerwoną latarnią Károlya Makka (wcześniej z jego filmów oglądałem Miłość i Inne spojrzenie) w oryginale. Nieskromnie powiem, że udało mi się zrozumieć większość dialogów, aczkolwiek z braku całkowitej pewności nie podejmę się zrecenzowania fabuły, by nie wyjść przypadkiem na głąba :D


   Cserhalmi jak zawsze świetny. Wykreował postać ciekawą i z fantazją, bo i w sumie który facet by nie chciał mieszkać z dziwkami w burdelu, a resztę czasu spędzać na piciu i grze w karty :D :D

   Scenografie, rekwizyty i kostiumy są całkiem niezłe i pozwalają na chwilę przenieść się do XIX wieku, choć trochę to wszystko upiorne, sam nie wiem, może za sprawą pracy operatora. Obraz w każdym razie jest dość ciemny i przytłumiony, a potęgują to tylko kolory otoczenia.


   O fabule powiem tylko, że jest w stanie zainteresować, choć sporo tu dłużyzn. Jest i trochę humoru i trochę dramatu. W ogóle pomysł na szacowną matronę, która nieświadomie przesiaduje w burdelu z prostytutkami i dziwkarzami wydaje się całkiem zabawny :D Przy okazji polskie tłumaczenie tytułu jest może i ładne, ale bardziej trafny wydaje oryginalny: Moralna noc.

   Kto zna węgierski temu polecam Dom pod czerwoną latarnią: